Moje ciało ogarnął nieprzyjemny dreszcz, gdy uniosłam się z mojego posłania. Byłam cała mokra od potu, cała drżałam. Moje serce waliło jak oszalałe, z trudem udawało mi się oddychać. Nie mam pojęcia co to. Koszmar? Czy może rzeczywistość? Próbowałam z powrotem usnąć, jednak wszystko poszło na marne. Wstałam, poszłam pod prysznic i puściłam zimną, lodowatą wręcz wodę. Uwielbiałam taką. Pomagała mi się rozbudzić i mogłam trzeźwo myśleć. Zakręciłam kurek, owijając się puszystym, białym ręcznikiem, który wygrzebałam z szafki. Ubrałam się w luźny dres, schodząc do kuchni. Planowałam wypić coś gorącego, na przykład mleko lub czekoladę. Ku mojemu zdziwieniu, była tam również Becky z jakimś chłopakiem.. Chwila, przecież to Nathan. Co on tu robi? O tej godzinie? Nieładnie podsłuchiwać, pewnie rodzice mnie tego uczyli, nie pamiętam. Na samo ich wspomnienie skrzywiłam się. Czułam, że miałam z nimi szczególne powiązanie. Uśmiechnęłam się znowu. Zbliżyłam się do przedsionka. Oparłam się niepostrzeżenie o ścianę i nasłuchiwałam:
- Ona nic nie pamięta! Wynieś się stąd raz na zawsze, zrozum, ona cię nie pamięta.. - mówiła, praktycznie szepcząc.
- Ale chcę zrekompensować jej to wszystko, zrozum! - uderzył pięścią w stół, a ja aż podskoczyłam.
- Ciszej, zbudzisz ją..
- Przepraszam. Dla jasności Becky - postanowiłam się w tym momencie trochę wycofać, a mianowicie wrócić do swojego pokoju. Było mi trochę dziwnie podsłuchując ich.. Idąc po schodach uderzyłam małym paluszkiem w schodek. Zakryłam usta, by nie pisnąć, ale to było trudne do wykonania. Ugryzłam się w język, siadając na schodach. Zaczęłam pocierać bolący palec, gdy z kuchni wyłoniła się postać blondynki.
- Jezu Loren co się stało?! - westchnęłam, ciesząc się, że nie odkryła mojej intrygi.
- No..bo ja chciałam się napić ciepłego mleka..no i uderzyłam małym palcem o szafkę i.. Czemu właściwie nie śpisz? - wyprostowałam nogę i zagryzłam wargę z bólu. Kto wymyślił u człowieka ten mały, wredny paluszek?!
- No bo.. nie mogłam spać..- dlaczego mi to robisz i kłamiesz? Wstałam i chciałam iść w stronę kuchni, ale powstrzymała mnie. Spojrzałam na nią obojętnym wzrokiem.
- Chcę się napić, mogę przejść do kuchni?
- Em.. to nie jest najlepszy pomysł..
- Boo...?
- Hm.. po prostu idź do siebie a ja zrobię ci pyszne kakao. - nie lubię kakaa, ja chcę mleko. Odetchnęłam głęboko. Coś mignęło mi przed oczami. Pociemniało mi i poczułam jak nogi mi miękną. Oparłam się o barierkę. Zaczerpnęłam powietrza.
- Loren..?
- Jest..ok.. - zmrużyłam oczy, co wcale nie pomogło. Po chwili już nic nie czułam, wiedziałam jedynie, że tracę równowagę i lecę na podłogę.
Niczego nie możesz być pewien. Nigdy nie wiesz, co może ci się przydarzyć.
Znowu ta pieprzona ciemność?! Boże, daj mi chociaż trochę wytchnienia i normalnego życia! No tak, po wypadku trudno to życie nazwać normalnym. Nic nie pamiętam, nic nie wiem. Czuje się taka pusta.. O, znowu światełko! Tym razem proszę, pozwól pamiętać mi wszystko, co zapamiętać mi się udało. To nie jest wiele. Biegłam do jasności, która na chwilę przygasła. Usłyszałam głosik - "Nie rób nic głupiego, pilnuj się.."
* * *
Zamrugałam powiekami i ujrzałam nad sobą dwie postacie - mężczyznę i kobietę. W kobiecie rozpoznałam Becky, posłałam jej niewinny uśmiech. Przesunęłam swój wzrok na drugą postać. Kim on był? Oh, niepojęta pamięci!
- Co się stało? - mój głos był ochrypły, wargi suche. Przejechałam językiem po ich wierzchu, zwilżając je.
- Straciłaś przytomność.. Pamiętasz mnie?
- Tak Becky ciebie pamiętam a jego.. już nie zupełnie. - zwróciłam się w stronę chłopaka, przypominał mi kogoś - Przepraszam, ale to wszystko przez mój niepojęty mózg. - zachichotałam nerwowo, spoglądając raz na przyjaciółkę to na niego.
- Nathan. Może ja już pójdę.. - w ostatniej chwili chwyciłam go za rękę, spoglądając w jego oczy. Uśmiechnęłam się.
- Zostań, proszę. Może mi się przypomnisz? - zaśmiał się i usiadł przy łóżku. Dopiero teraz zorientowałam się, że na nim leżę. Kiedyś mnie do niego przywiążą.
- To ja idę zrobić ci to kakao.
- Mleko z miodem, nie kakao. Nie lubię go. - skrzywiłam się na samo wspomnienie tego ciemnego napoju.
Córeczko, wypij troszkę. Za mamusię i za tatusia. Proszę skarbie. - mama cały czas siedziała przy mnie, a minęło chyba pół godziny a ja krzywiłam się przed szklanką z kakaem. Nienawidziłam go, odkąd tylko poczułam ten dziwny i pusty smak w ustach. Pokręciłam przecząco głową. - Jak tego nie wypijesz, nie urośniesz. Kochanie, proszę. - zero reakcji z mojej strony.
Dlaczego przypomniało mi się to właśnie w tej chwili? Złapałam się za głowę.
- Co się dzieje? - spytał przerażony Nathan.
- Nic, właśnie przypomniało mi się, jak mama próbowała we mnie wlać szklankę kakaa. Właśnie, gdzie ona jest?
Westchnął ciężko i spojrzał na mnie. Po chwili wszystko zrozumiałam. Po omdleniu nie myślałam normalnie. Przecież rodzice zginęli. Oboje. Na miejscu. Łzy poleciały po moich policzkach. Otarłam je szybko. Oddychałam spazmatycznie, starając się jakoś uspokoić. Na pomoc przyszły mi idealnie wyrzeźbione ramiona chłopaka. Przytulił mnie, a ja wtuliłam się bardziej w jego tors.
______________________
Napisałam! Dzięki za komentarz, to dla mnie duża motywacja! <3 Do następnego :)